Duszę się, pełną piersią, o oddech gonitwa.
Łapczywie chwytam za brzytwę.
Zaciskam z całych sił, dopóki aż
Prawda zbryzgała mi twarz.
Tej goryczy pragnę obficie,
Pić to życie!
Krztusi,
Pali,
Dam więcej, by żółcią się zrzygali.
Dalej,
Piję.
Noc,
Taki los.
Cisza!
Załamuje ją,
Załamany głos.
Oświetlony most.
Cóż to byłby za skok?
Słyszysz mnie!? Tak, Ty, po prostu nikt,
A drwisz!
A ja, a jak, atrament, arkusz, ale ambicji brak.
A tak, dopóki w głowie, nikt nic nie powie.
A teraz, sam nie wiem, czy dalej to czuję!?
Stać!
Wydaje Ci się, że coś się zmieniło, a ciągle ta sama nuta.
Zastanów się, która z kolei moda zabija Twojego ducha.
A teraz coś, żeby fan gatunku sobie posłuchał.
Szatan, szatan, szatan, szatan, szatan, szatan i Szatan.
Dymi się, stos myśl, istnienia brzemię,
A wola tylko rdzewieje.
Na ustach okrzyk, na rękach kurz.
W plecha otwiera się nóż!
To fatum trzyma mnie w strachu, w amoku.
Błysk rozświetlił, że wokół wszystko we mgle!
Więc łże ten, co mówi, że wie.
A ja klnę, takie życie.
Klnę, chęć bycia.
Klnę, Ciebie i mnie.
Klnę.
Blackened hardcore with the sheer heady power of stadium crust and the glacial melodies of second-wave black metal. Bandcamp New & Notable Oct 10, 2023